środa, 13 maja 2015

Czekanie...

I znowu czekam. Jeśli z góry wiemy, że czekamy na coś miłego to czekanie jest przyjemne. Gdy jednak czekamy na coś, co nie jest pewne, to czekanie związane jest ze stresem i to sporym. Zwłaszcza przy czekaniu na Dzień Testowania, który się zbliża.
Moje miesiące, a nawet niepełne miesiące dzielą się na różne fazy. Faza okresowa, kiedy przyjmuję do wiadomości, że znowu się nie udało. Potem następuje ulga, chwilowa co prawda, ale ulga. Że nie trzeba jeszcze czekać na testowanie, że można chwilowo wyluzować. Potem zastanawianie się, czy już są pęcherzyki, potem, czy pękły. Potem znowu ulga, bo przecież jeszcze nie zaobserwujemy żadnych objawów, czy się udało. I potem to czekanie. I tak w kółko.
Ciężko wybić się z tego schematu, przestać skupiać się na cyklu. Organizm, zwłaszcza taki stymulowany i nafaszerowany lekami, cały czas daje jakieś objawy. My, walczące z niepłodnością cały czas to czujemy i myślę, że to właśnie te objawy przeszkadzają nam w oderwaniu się od problemu. Mówią "wyluzuj", "przestań się stresować", "nie myśl o tym tyle". NIE DA SIĘ. Organizm cały czas nam o tym przypomina. A to bolą jajniki, a to jest niedobrze, boli głowa, puchnie wszystko, zmienne nastroje.

Idę czekać...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz